środa, 16 lipca 2014

Rozdział 3

Tego dnia zapowiadało się na prawdę ciekawie. Stałam bawiąc się swoimi loczkami które od razu po kąpaniu oraz wysuszeniu włosach zakręciłam. Była godzina może po 11, sama nie wiem nie zwracałam na to uwagi. Mój telefon brzęczał prawie co 2 lub 5 minut, ale nie interesował mnie to. Była środa. Poczuła że rozpiera mnie energia. Miałam bardzo dobry Humor. Byłam ubrana w to. Wyszłam z pokoju po czym pościeliłam łóżko, a kiedy skończyłam znów telefon zaczał dzwonić. Podeszłam do szafki i wzięłam go w rękę. Nacisnęłam nawet nie patrząc kto dzwoni .
- Jesteś gotowa na szaleństwo zakupowe ? - spytała Marina
- Z tobą kochanie zawsze i wszędzie. - odpowiedziałam uśmiechając się jak głupia do słuchawki. 
- Będę po ciebie za 10 minut. - rzekła i rozłączyła się zanim się z nią pożegnałam cała Marina. Włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni gdzie moja mama przygotowywała śniadanie. 
- Cześć Mamuś - podeszłą do niej i pocałowałam w policzek na przywitanie. 
- A ty masz dzisiaj taki dobry Humor? - spytała robiąc moje ulubione naleśniki z syropem klonowym. 
- A nie wiem. Tak jakoś. Albo może dlatego, że chyba pierwszy raz w życiu się porządnie wyspałam. - rzekłam nalewając sobie soku do szklanki. 
- Usiądź zaraz będzie śniadanie. - rozkazała. 
- Nie mogę. Śpieszę się. - odparłam smutno. 
- Gdzie ci tak śpieszno, przecież dopiero co się dzień zaczął. - rzekła - A dobra nie mów. Alex tak? - spytała uśmiechając się do mnie. 
-Czemu to zawsze musi być on? - spytałam - A tak po za tym to nie. Idę z Mariną na zakupy. 
- A masz pieniądze? - spytała 
- Tak mam 100 złotych. - odpowiedziałam biorąc naleśnika do ręki i powoli zaczynając go konsumować. 
- To proszę..- powiedziała wyciągając z sakiewki 200 złotych i położyłam mi je przed nosem. 
- Żartujesz sobie mamuś - odparłam. 
- Nie, nie żartuje. Zasłużyłaś sobie, więc sobie kup coś ładnego. - powiedziała smażąc dalej naleśniki. 
- Dziękuję mamuś. - rzekłam. Dokończyłam jedzenie naleśniki i picie soku. Wstałam i udałam się do łazienki by umyć ręce oraz zęby. Gdy wychodziła do domu weszła Marina 
- Siema. Idziemy już? - spytała. 
- No jasne. - odparłam. Weszłam do kuchni i wzięłam 220 złotych z blatu - Pa mamuś - podeszła do niej i pocałowałam ją w policzek - Będę coś po 17 może. 
- Dobrze. Ale bądź na kolacje. - odparła. 
- Okey. - Machnęłam ręką  i wyszłam z kuchni. Ubrałam buty i razem z moją przyjaciółką wyszłyśmy z domu. 
- Nie wierzę, że to już za dwa dni. - westchnęłam idą z mariną krok w rok po chodniku. 
- Taaa. W końcu po tylu latach go zobaczysz. 
- Dziwne uczucie. Tak jakby nigdy nie przestała go kochać. - rzekłam. 
- Może nigdy nie przestałaś go kochać tylko gdy pojawił się Alex przestałaś zwracać na Justina uwagę, myśląc, że go nie kochasz. 
- Sama nie wiem. Nie gadajmy o tym na razie tylko cieszmy się, że idziemy na zakupy. - zaśmiałam się. 
- Niech ci będzie - odpowiedziała. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o byle czym. Były to tematy o ty co sobie kupy, o chłopakach, o szkole. O wszystkim co jest głupie, dziwne i nudne. Ale tak zazwyczaj robią przyjaciółki. Rozmawiają ze sobą opowiadając sobie różne dziwne rzeczy. Gdy doszłyśmy do Centrum Handlowego, który dzielił od mojego domu jakieś 20 minut. Doznałyśmy szoku gdy zobaczyłyśmy pełno dziewczyn przed centrum Handlowym. 
- A tu co się dzieje? - spytała przerażona. 
- Nie wiem może zamach jest. - rzekła. 
- Ty się puknij w czoło kochanie. - postukała ją po głowie. - Gdyby był zamach to pewnie fbi, albo coś by przyjechała, a nie banda piszczących nastolatek. 
- Skoro nie wiem co się dzieje, to chodź to sprawdzić. - wymamrotała ciągnąc mnie za ramie. Podeszłyśmy do pierwszej lepszej dziewczyny. 
- Hej wiesz może co tu się dzieje? - spytała się jej Marina, ale tylko gdy dziewczyna nas zobaczyła zaczęła piszczeć. 
- On niej się na pewno niczego nie dowiemy. - odparłam ciągnąc ją dalej do dwóch dziewczyn, które stały oddalone od reszty. 
- Dziewczyny wiecie co może tutaj się dzieje? - zaczęłam. 
- Taaa, Justin Bieber jest w centrum Handlowe i specjalnie je dla niego zamknęli. - powiedziała. 
- Jak to zamknęli? Przecież ja tu przyszłam na zakupy nie mam zamiaru czekać, aż on wyjdzie. - rzekłam wkurzona. 
- No niestety my byłyśmy w środku i wszystkich wyprosili. Przykro mi ale nie dostaniecie się tam. Już próbowałyśmy. - odparła wzdychając. 
- Dobra dzięki. - powiedziałam i razem z Mariną zaczęłyśmy iść w kierunku dziewczyn. 
- Co masz zamiar zrobić? - spytała. 
- Nie wiem, ale nie zamierzam tu stać 2 godzin. - rzekłam. - Chodź - dodałam i pociągnęłam ją w stronę tłumu piszczących dziewczyn. Przepychałyśmy się cały czas. Jedna wyrwała mi chyba nawet włosy gdyż nie chciała mnie przepuścić, ale po 10 minutach dotarłyśmy pod same drzwi. Pociągnełam moją przyjaciółkę do ochroniarza. 
- Słuchaj panie... - zawahałam się. Spojrzałam na jego etykietę. - Panie Garry. Nie mam zamiaru tu stać bo bieber zażyczył sobie by zamknęli centrum handlowe specjalnie dla niego. 
- Przykro mi ale nie wiedziesz tutaj. No chyba, że po moim trupie. - warknął. 
- To da się zrobić. - zaśmiałam się mu w twarz. Nie zdążyłam nic dodać ponieważ zostałam podniesiona do góry i przeniesiona na sam koniec tłumu. - Zabieraj te łapy - krzyczałam gdy w końcu mnie postawił. Lecz nic nie odpowiedział tylko odszedł. A za chwilę pojawiła się obok mnie Marina. 
- Twój plan był zajebisty. Teraz to w ogóle nas nie wpuści. 
- To same tam wejdziemy. - rzekła z błyskiem w oku. 
- Boje się. Co ty masz zamiar zrobić? - spytała ze strachem. 
- Chcesz się tam dostać czy nie? - spytałam 
- No oczywiście, że tak. -  odparła. 
- Więc chodź. - rzekłam i ruszyłam w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Dlaczego? Kiedyś gdy była w kinie z Alexem po seansie wypuścili nas właśnie drzwiami tylnymi. 
- Chyba nie masz zamiaru się włamać.- powiedziała moja przyjaciółka, na co ja wywróciła oczami. 
- Oczywiście, że nie. Po prostu sobie wejdziemy. - rzekłam otwierając przed nią drzwi. 
- Będziemy miały przez to kłopoty. - odparła patrząc w moje oczy. 
- Wchodzisz czy nie? - spytała wkurzona stojąc już w budynku. Zawahała się ale weszła. 
- Zabije cię jeżeli trafię do więzienia przez ciebie - powiedziała cicho, na co ja się zaśmiałam - Na serio musimy być cicho bo ktoś nas jeszcze zauważy, a wtedy będziemy miały przechlapane - mówiła. 
- No więc bądź cicho i przestań gadać. - wymamrotałam gdy szłyśmy korytarzem. Skręciłyśmy w bok i po chwili pojawiłyśmy się tuż przed sklepami. Wszystkie sklepy były otwarte, w każdym sklepie były ekspedientki i pomocnice. Zaczęłyśmy sobie chodzić po wszystkich sklepach jakby nigdy nic. Praktycznie wszyscy się na nas dziwnie patrzeli, ale nie dziwie im się. Gdy wychodziłyśmy z 4 już sklepu gdzie miałam ze sobą już 5 toreb z ciuchami, kosmetykami i biżuteriami. Zauważyliśmy grupkę ochroniarzy, a za nimi Justina. Jednak nie dane nam było zawrócić ponieważ ochroniarze nas zobaczyli. 
- Co teraz robimy? - spytała gdy ochroniarze zaczęli biec w naszą stronę. 
- Wiej.! - krzyknęłam do niej i zaczęłyśmy uciekać. Jednak po chwili zgubiłam swoją przyjaciółkę. Obróciłam się by spojrzeć czy ochroniarz za mną biegnie lecz nikogo nie zauważyłam, gdy się obróciłam nie dane mi było nigdzie spojrzeć ponieważ wpadłam na kogoś, a ta osoba razem ze mną wylądowała na podłodze. 
- Przepraszam ja nie chciałam. - Mówiła do kogoś lecz nie chciała spojrzeć temu kogoś w twarz. 
- Tutaj jesteś. - krzyknął ktoś za mną. Od razu odwróciłam się leżąc jeszcze na poszkodowanym na którego niechchąco wpadłam. Nie dane mi było nic powiedzieć ponieważ ochroniarz złapał mnie mocno za nadgarstki i podciągnął do góry, tak jakby nie martwił się tym, żę może mnie zranić. 
- Ała to boli! - krzyknęłam czując narastający ból w rękach. Krew chyba już dawno zaczęłam nie dopływać do moich rąk ponieważ zrobił się całe białe. 
- Puść ją - powiedział nieznajomy jakże piękny głos. Gdy ochroniarz się obrócił zobaczyłam najpiękniejsze oczy na świecie. 



_________________________

Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz