środa, 23 lipca 2014

Rozdział 4

- Puść ją - powiedział nieznajomy jakże piękny głos. Gdy ochroniarz się obrócił zobaczyłam najpiękniejsze oczy na świecie. 
- Justin... - szepnęłam cicho. 
- No puść ją. To nie jest morderca tylko zwykła dziewczyna. - zażądał Justin. 
- Skąd wiesz, może chce ci coś zrobić? - spytał ochroniarz. - Najpierw ją przeszukam. - oznajmił i zaczął wkładać ręce do kieszeni moich spodni. Czy to nie nazywa się czasem molestowaniem? 
-  Czym ona może cię zaatakować? Chyba tylko tymi wielkimi torbami. - rzekł zniecierpliwiony. Po chwili zostałam opuszczona na podłogę. 
- Znaleźliśmy drugą! - krzyknął ochroniarz podchodzą do nas. Moja przyjaciółka była przerzucona przez jego ramię. Piszczała i waliła w jego plecy, lecz jego i tak chyba to nie ruszało. 
- To jest twoja koleżanka? - spytał Justin. Pokiwała głową. - Puśćcie ją. Jak Justin rozkazał tak ochroniarz zrobił. 
- Jak wy w ogóle się tu dostaliście. - Zapytał inny głos. Obróciłam głowę w stronę chłopaka. Czekajcie niech pomyślę. To jest Fredo. Tak to jest on. 
- No my weszłyśmy przez drzwi ewakuacyjne. - odpowiedziałam. 
- Przecież wszystko jest pozamykane. - odparł Justin. 
- Po pierwsze : Znam ten budynek jak własną kieszeń. Więc wiem którędy można tu wejść. A po drugie: Co to ma w ogóle być? Idę sobie na zakupy, a tu proszę zamknięte. Bo co? Bo Justin bieber jest tutaj i musiał przyjść zrobić sobie zakupy, przez co centrum zostało zamknięte dla ciebie. - wskazała na Justin z naburmuszoną miną. 
- Dziwi mnie jedno. - zaśmiał się Bieber. 
- No niby co takiego? - spytałam z zdziwieniem. 
- Czemu się jeszcze na mnie nie rzuciłaś i nie zaczęłaś całować. 
- Bo nie jestem gimbusiarską dziewczyną, która się tobą jara. Kiedyś może tak, ale teraz już nie. A po za tym to byłoby żałosne gdybym się na ciebie rzuciła. - odpowiedziałam. 
- Przepraszam, że się wtrącę, ale mam nadzieje, że nie będziemy mieć żadnych kłopotów. Bo jeżeli jednak będziemy je mieć to chce od razu powiedzieć, że to wszystko wina Chrissy, to ona mnie do tego namówiłam. - powiedziała wszystko na jednym oddechu. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. 
- Nie, nie będziecie miały kłopotów. Ale lepiej by było gdybyście z tą wyszły. - odrzekł Fredo. 
- To my już spadamy. - rzuciła po czym pociągnęła mnie za ramię i zaczęłyśmy iść w stronę drzwi ewakuacyjnych. Spojrzałam przez ramię na stojących ochroniarzy, Biebera i Fredo. Rozmawiali o czymś jednak Justin na chwilę spojrzał w naszą stronę, a nasze oczy spotkały się na chwilę. Odwróciła głowę i zaczęłam iść z Mariną. 
- Marina! - krzyknęłam wyrywając ją z rozmyśleń. 
- Co się stało? - spytała. 
- Czemu to zrobiłaś? 
- Bo się bałam. Mogłyśmy mieć kłopoty prze ciebie. - warknęła idą szybciej. 
- Przepraszam. Nie chciałabym by tak wyszło. - westchnęłam. Zatrzymała się tuż przy wyjściu. 
- Nie to ja przepraszam. Nie powinnam była gadać tego wszystkiego tam. - powiedziała trzymając mnie za rękę. 
- Nie no spoko. Też bym wszystko zgoniła na swoją najlepszą przyjaciółkę. - zaśmiałam się. - Chodź. - pociągnęłam ją i wyszłyśmy z centrum z torbami. 
- Muszę ci coś powiedzieć. - rzekła gdy byłyśmy 5 minut  drugi od centrum. 
- No co takiego. - spytałam. 
- Twoja marzenie się spełniło. - uśmiechnęła się. 
- Niby jakie? - spytała ponownie. 
- No spotkałaś Justina Biebra. Nie pamiętasz. Jeszcze 10 minut temu gadałaś z nim. - palnęła. 
- Taaak. Ale moim pierwszy marzeniem było to by zauważył mnie na Twitterze, ale to się nie stało przez 3 lata. - powiedziałam nie patrząc się na nią. 
- Taaa. Ale go spotkałaś, a to się liczy. - dodała. 
- No może masz trochę racje. - odparłam. 
- Hej poczekaj. - zatrzymała mnie. - Patrz - wskazała palcem. 
- Czy to nie jest czasami aby ... 
- Alex! - Krzyknęła Marina, a chłopak od razu się odwrócił. On. On był z inną dziewczyną. Gdy tylko mnie zobaczył puścił dziewczynę. Pokręciłam przecząco głową, wiedząc, że będzie chciał podejść wyjaśnić. Moje oczy się zaszkliły. 
- Marina, przepraszam cię ale ja sobie już pójdę. - odeszłam szybko zanim zdążyła coś powiedzieć. Moja przypuszczenia się sprawdziły. On miał inną. Albo raczej codziennie miał Inną. Wiedziałam, ale bałam się przyznać sama przed sobą. Chciałam wiedzieć, że na prawdę się zmienił nie pali, nie ćpa i nie wykorzystuje innych dziewczyn. Ja była dla niego tylko trudnym celem dlatego mnie chciał. Dobiegłam w ekspresowym tempie do domu. Wbiegłam do domu i trzasnęłam drzwiami. 
- Chrissy! - krzyknęłam mama. Nie chciałam z nią gadać dlatego szybko uciekłam do swojego pokoju. Rzuciłam wszystkie torby na podłogę, a sama walnęłam się na łóżko cicho łkają. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. 

Kiedy się obudziłam było ciemno. A w brzuchu mi burczało. Poczułam kogoś ręce na moim brzuchu. Odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę, która śpi. Odsunęłam ręce mojej mamy z mojego brzucha i zapaliłam nocną lampkę. Zobaczyłam na stoliku tackę z jedzeniem, więc bez zastanowienia zaczęłam jeść nie zwracając uwagi na to, że zaczęłam mlaskać. 
- Chrissy, córeczko. - powiedziała mama jednak ja się nie odezwałam bo przypomniał mi się Alex z inną dziewczyną. - Alex dzwonił do ciebie wiele razy. Marina już mi powiedziała co się stało. 
- Była tutaj? - spytałam. 
- Tak chciała sprawdzić jak się czujesz. 
- Yhymmm 
- Przykro mi córeczko. - rzekła mama przytulając mnie od tyłu. - Tacy są już Faceci. - westchnęła. 
- Tylko, że tata nie zdradza cię z przypadkowo poznaną kobietą i nie ma innej codziennie. - rzekłam łkając cicho. 
- Nie płacz proszę. On nie zasługuje na twoje łzy. To szmaciarz. - powiedziała moja mama na co ja się zaśmiałam. 
- Z tym się zgadzam - odparłam jedząc kolejne kanapki, które popijałam Herbatą. 
- Ja idę spać do taty. - wstała z łóżka po czym pocałowała mnie w czubek głowy. - Prześpij się maleńka. - powiedziała cicho. - I pamiętaj. Takiego kwiata jest pół świata - uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniła. 
- Dziękuję mamuś. - odpowiedziałam jej gdy zamykała za sobą drzwi. Nie chciało mi się spać. Więc wzięłam telefon do ręki. Odblokowałam go i się zdziwiłam bo była godzina 2 w nocy. Spojrzałam na 24 nieodebranych połączeń w tym 14 od Mariny i 10 od Alexa oraz 20 smsów od alexa o treści : " kocham cię", " to nie tak jak myślisz", " wybacz mi proszę" i inne takie. Za bardzo to się nie wysilał by mnie odzyskać. Jednak dla mnie nie miał już po co się nawet starać. Dla mnie zdrada to zdrada. Jeżeli to zrobił widocznie miał jakiś konkretny powód by to zrobić. Włączyłam wfi i zalogowałam się na fb. Tam też do mnie pisał. Tak jak Marina, odpisałam jej krótko, że jest Okey i nie ma się niczym martwić. Wylogowałam się i zalogowałam się na twittera. O dziwo miałam dużo powiadomień.
- Co ku*wa? - spytałam samą siebie. Zobaczyłam, że prawie 3 tysiące osób zaczęło mnie obserwować. Nie wiedziałam dlaczego tak się stało. Coś mnie jednak skusiło by wejść na tt Justina, a gdy to zrobiłam zamurowało mnie. On mnie zaczął obserwować. 
- Jak to w ogóle możliwe? - spytałam położyła telefon i zeszłam z łóżka po czym ukucnęłam i wyjęłam pudełko spod mojego łóżka. Usidłam ponownie na łóżku i otworzyłam karton. Był tam mój pamiętnik, który pisałam przez 3 lata codziennie, a na końcu pamiętnika była lista życzeń, które chciałbym by się spełnił. Przeglądałam wszystkie strony, czytając kawałek po kawałku. Śmiałam się cicho widząc niektóre z moich wpisów, które były nieco zobaczone. Na szczęście w końcu natrafiłam na tę ostatnią stronę. 
Lista moim życzeń. 
1. Zrobić wszystko by Justin odpisał mi na tt. 
2. chcę by Justin mnie zaobserwował na tt. 
3. Chciałabym go kiedyś zobaczyć. 
4. Chciałabym go dotknąć bądź przytulić. 
5. Chciałabym zrobić sobie z nim zdjęcie. 
6. Chciałabym iść na jego koncert. 
7. Chciałabym z nim porozmawiać. 
8. Chciałabym by spojrzał mi w oczy. 
9. Chciałabym by dodał sobie ze mną zdjęcie na insagrama.
10. Chciałabym by przesłał mojego twetta dalej.
11. Chciałabym by powiedział mi, że mnie bardzo kocha. 
12. Chciałabym być jego OLLG. 

Zaśmiałam się. Wzięłam długopis i odznaczyłam numerek 2,3,7,8,. Trzy moje życzenia w ciągu jednego dnia się spełnił. On zaobserwował mnie na tt, no zobaczyłam go to oczywiste, porozmawiałam z nim, a co najlepsze spojrzał mi w oczy. Zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na szafkę nocną. Wstałam i wyjęłam z kartonika koszulkę na której było pełno Justinów. Zaczynając od tego jak był mały i do tego jak wyrósł na prawdziwego mężczyznę. Przewiesiłam ją na krześle wiedząc już co założę na Jutrzejszy koncert Justina. Tak to już Jutro. Dzisiaj jest czwartek, a Jutro koncert. W końcu znów go zobaczę. Już nawet nie mogłam się doczekać kiedy to się stanie. Zamknęłam karton po czym włożyła go pod łóżko jednak po chwili je wyjęłam i położyłam obok szafki nocnej.  Położyłam się na łóżku, przykryłam się i pozwoliłam by Morfeusz zabrał mnie do siebie. 


MAM NADZIEJE, ŻE WAM SIĘ PODOBA. XD 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 3

Tego dnia zapowiadało się na prawdę ciekawie. Stałam bawiąc się swoimi loczkami które od razu po kąpaniu oraz wysuszeniu włosach zakręciłam. Była godzina może po 11, sama nie wiem nie zwracałam na to uwagi. Mój telefon brzęczał prawie co 2 lub 5 minut, ale nie interesował mnie to. Była środa. Poczuła że rozpiera mnie energia. Miałam bardzo dobry Humor. Byłam ubrana w to. Wyszłam z pokoju po czym pościeliłam łóżko, a kiedy skończyłam znów telefon zaczał dzwonić. Podeszłam do szafki i wzięłam go w rękę. Nacisnęłam nawet nie patrząc kto dzwoni .
- Jesteś gotowa na szaleństwo zakupowe ? - spytała Marina
- Z tobą kochanie zawsze i wszędzie. - odpowiedziałam uśmiechając się jak głupia do słuchawki. 
- Będę po ciebie za 10 minut. - rzekła i rozłączyła się zanim się z nią pożegnałam cała Marina. Włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni gdzie moja mama przygotowywała śniadanie. 
- Cześć Mamuś - podeszłą do niej i pocałowałam w policzek na przywitanie. 
- A ty masz dzisiaj taki dobry Humor? - spytała robiąc moje ulubione naleśniki z syropem klonowym. 
- A nie wiem. Tak jakoś. Albo może dlatego, że chyba pierwszy raz w życiu się porządnie wyspałam. - rzekłam nalewając sobie soku do szklanki. 
- Usiądź zaraz będzie śniadanie. - rozkazała. 
- Nie mogę. Śpieszę się. - odparłam smutno. 
- Gdzie ci tak śpieszno, przecież dopiero co się dzień zaczął. - rzekła - A dobra nie mów. Alex tak? - spytała uśmiechając się do mnie. 
-Czemu to zawsze musi być on? - spytałam - A tak po za tym to nie. Idę z Mariną na zakupy. 
- A masz pieniądze? - spytała 
- Tak mam 100 złotych. - odpowiedziałam biorąc naleśnika do ręki i powoli zaczynając go konsumować. 
- To proszę..- powiedziała wyciągając z sakiewki 200 złotych i położyłam mi je przed nosem. 
- Żartujesz sobie mamuś - odparłam. 
- Nie, nie żartuje. Zasłużyłaś sobie, więc sobie kup coś ładnego. - powiedziała smażąc dalej naleśniki. 
- Dziękuję mamuś. - rzekłam. Dokończyłam jedzenie naleśniki i picie soku. Wstałam i udałam się do łazienki by umyć ręce oraz zęby. Gdy wychodziła do domu weszła Marina 
- Siema. Idziemy już? - spytała. 
- No jasne. - odparłam. Weszłam do kuchni i wzięłam 220 złotych z blatu - Pa mamuś - podeszła do niej i pocałowałam ją w policzek - Będę coś po 17 może. 
- Dobrze. Ale bądź na kolacje. - odparła. 
- Okey. - Machnęłam ręką  i wyszłam z kuchni. Ubrałam buty i razem z moją przyjaciółką wyszłyśmy z domu. 
- Nie wierzę, że to już za dwa dni. - westchnęłam idą z mariną krok w rok po chodniku. 
- Taaa. W końcu po tylu latach go zobaczysz. 
- Dziwne uczucie. Tak jakby nigdy nie przestała go kochać. - rzekłam. 
- Może nigdy nie przestałaś go kochać tylko gdy pojawił się Alex przestałaś zwracać na Justina uwagę, myśląc, że go nie kochasz. 
- Sama nie wiem. Nie gadajmy o tym na razie tylko cieszmy się, że idziemy na zakupy. - zaśmiałam się. 
- Niech ci będzie - odpowiedziała. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o byle czym. Były to tematy o ty co sobie kupy, o chłopakach, o szkole. O wszystkim co jest głupie, dziwne i nudne. Ale tak zazwyczaj robią przyjaciółki. Rozmawiają ze sobą opowiadając sobie różne dziwne rzeczy. Gdy doszłyśmy do Centrum Handlowego, który dzielił od mojego domu jakieś 20 minut. Doznałyśmy szoku gdy zobaczyłyśmy pełno dziewczyn przed centrum Handlowym. 
- A tu co się dzieje? - spytała przerażona. 
- Nie wiem może zamach jest. - rzekła. 
- Ty się puknij w czoło kochanie. - postukała ją po głowie. - Gdyby był zamach to pewnie fbi, albo coś by przyjechała, a nie banda piszczących nastolatek. 
- Skoro nie wiem co się dzieje, to chodź to sprawdzić. - wymamrotała ciągnąc mnie za ramie. Podeszłyśmy do pierwszej lepszej dziewczyny. 
- Hej wiesz może co tu się dzieje? - spytała się jej Marina, ale tylko gdy dziewczyna nas zobaczyła zaczęła piszczeć. 
- On niej się na pewno niczego nie dowiemy. - odparłam ciągnąc ją dalej do dwóch dziewczyn, które stały oddalone od reszty. 
- Dziewczyny wiecie co może tutaj się dzieje? - zaczęłam. 
- Taaa, Justin Bieber jest w centrum Handlowe i specjalnie je dla niego zamknęli. - powiedziała. 
- Jak to zamknęli? Przecież ja tu przyszłam na zakupy nie mam zamiaru czekać, aż on wyjdzie. - rzekłam wkurzona. 
- No niestety my byłyśmy w środku i wszystkich wyprosili. Przykro mi ale nie dostaniecie się tam. Już próbowałyśmy. - odparła wzdychając. 
- Dobra dzięki. - powiedziałam i razem z Mariną zaczęłyśmy iść w kierunku dziewczyn. 
- Co masz zamiar zrobić? - spytała. 
- Nie wiem, ale nie zamierzam tu stać 2 godzin. - rzekłam. - Chodź - dodałam i pociągnęłam ją w stronę tłumu piszczących dziewczyn. Przepychałyśmy się cały czas. Jedna wyrwała mi chyba nawet włosy gdyż nie chciała mnie przepuścić, ale po 10 minutach dotarłyśmy pod same drzwi. Pociągnełam moją przyjaciółkę do ochroniarza. 
- Słuchaj panie... - zawahałam się. Spojrzałam na jego etykietę. - Panie Garry. Nie mam zamiaru tu stać bo bieber zażyczył sobie by zamknęli centrum handlowe specjalnie dla niego. 
- Przykro mi ale nie wiedziesz tutaj. No chyba, że po moim trupie. - warknął. 
- To da się zrobić. - zaśmiałam się mu w twarz. Nie zdążyłam nic dodać ponieważ zostałam podniesiona do góry i przeniesiona na sam koniec tłumu. - Zabieraj te łapy - krzyczałam gdy w końcu mnie postawił. Lecz nic nie odpowiedział tylko odszedł. A za chwilę pojawiła się obok mnie Marina. 
- Twój plan był zajebisty. Teraz to w ogóle nas nie wpuści. 
- To same tam wejdziemy. - rzekła z błyskiem w oku. 
- Boje się. Co ty masz zamiar zrobić? - spytała ze strachem. 
- Chcesz się tam dostać czy nie? - spytałam 
- No oczywiście, że tak. -  odparła. 
- Więc chodź. - rzekłam i ruszyłam w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Dlaczego? Kiedyś gdy była w kinie z Alexem po seansie wypuścili nas właśnie drzwiami tylnymi. 
- Chyba nie masz zamiaru się włamać.- powiedziała moja przyjaciółka, na co ja wywróciła oczami. 
- Oczywiście, że nie. Po prostu sobie wejdziemy. - rzekłam otwierając przed nią drzwi. 
- Będziemy miały przez to kłopoty. - odparła patrząc w moje oczy. 
- Wchodzisz czy nie? - spytała wkurzona stojąc już w budynku. Zawahała się ale weszła. 
- Zabije cię jeżeli trafię do więzienia przez ciebie - powiedziała cicho, na co ja się zaśmiałam - Na serio musimy być cicho bo ktoś nas jeszcze zauważy, a wtedy będziemy miały przechlapane - mówiła. 
- No więc bądź cicho i przestań gadać. - wymamrotałam gdy szłyśmy korytarzem. Skręciłyśmy w bok i po chwili pojawiłyśmy się tuż przed sklepami. Wszystkie sklepy były otwarte, w każdym sklepie były ekspedientki i pomocnice. Zaczęłyśmy sobie chodzić po wszystkich sklepach jakby nigdy nic. Praktycznie wszyscy się na nas dziwnie patrzeli, ale nie dziwie im się. Gdy wychodziłyśmy z 4 już sklepu gdzie miałam ze sobą już 5 toreb z ciuchami, kosmetykami i biżuteriami. Zauważyliśmy grupkę ochroniarzy, a za nimi Justina. Jednak nie dane nam było zawrócić ponieważ ochroniarze nas zobaczyli. 
- Co teraz robimy? - spytała gdy ochroniarze zaczęli biec w naszą stronę. 
- Wiej.! - krzyknęłam do niej i zaczęłyśmy uciekać. Jednak po chwili zgubiłam swoją przyjaciółkę. Obróciłam się by spojrzeć czy ochroniarz za mną biegnie lecz nikogo nie zauważyłam, gdy się obróciłam nie dane mi było nigdzie spojrzeć ponieważ wpadłam na kogoś, a ta osoba razem ze mną wylądowała na podłodze. 
- Przepraszam ja nie chciałam. - Mówiła do kogoś lecz nie chciała spojrzeć temu kogoś w twarz. 
- Tutaj jesteś. - krzyknął ktoś za mną. Od razu odwróciłam się leżąc jeszcze na poszkodowanym na którego niechchąco wpadłam. Nie dane mi było nic powiedzieć ponieważ ochroniarz złapał mnie mocno za nadgarstki i podciągnął do góry, tak jakby nie martwił się tym, żę może mnie zranić. 
- Ała to boli! - krzyknęłam czując narastający ból w rękach. Krew chyba już dawno zaczęłam nie dopływać do moich rąk ponieważ zrobił się całe białe. 
- Puść ją - powiedział nieznajomy jakże piękny głos. Gdy ochroniarz się obrócił zobaczyłam najpiękniejsze oczy na świecie. 



_________________________

Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba :D